- Za wszelką cenę nie możesz przestać wierzyć – usłyszał
cichy głos swojego profesora.
- Wie Pan, że to nie będzie takie proste – odparł równie
cicho
- Wiem, ale musisz pamiętać co twoi przyjaciele dla ciebie
zrobili, że zawsze stali za tobą murem i nie daliby cię skrzywdzić. Musisz się
tego trzymać. Nie możesz nawet na chwile stracić wiary w nich. W przeciwnym
razie wiesz co się stanie.
- Wiem i cholernie się tego boje, ale... nie mogę się już
wycofać. Chcę to wszystko skończyć i żyć w spokoju. Oni są dla mnie
najważniejsi i nie wiem co zrobię jeśli ich stracę, ale nie mogę stchórzyć. Już
nie. – wyznał cicho Harry zanim zdążył się powstrzymać – Poza tym miał mi Pan
coś powiedzieć po moim powrocie.
- Ta gryfońska ciekawość. Zawsze jej nienawidziłem –
powiedział Snape wywracając oczami Po chwili jednak spoważniał - Byłbyś idiotą
gdybyś się nie bał Harry. Masz dopiero szesnaście lat, a mimo wszystko jesteś
gotowy zginąć żeby ratować nas wszystkich. To więcej niż zrobił którykolwiek z
aurorów, członków Zakonu czy nawet sam Albus.
- Na tym cholernym świecie żyją moi przyjaciele, robię to
przede wszystkim dla nich. Chcę żeby mogli żyć w spokoju i założyć w
przyszłości rodziny nie martwiąc się, że mogą zginąć w każdym momencie z ręki
Voldemorta. Poza tym myślę, że Pan również zrobił więcej niż ktokolwiek z nas
przypuszcza. Po prostu nie mówi Pan tego głośno.
Snape zszokowany spojrzał na swojego ucznia jednak musieli
przerwać rozmowę gdyż znajdowali się już przed drzwiami do gabinetu dyrektora.
Mimo wszystko Severus z wdzięcznością skinął głową Harremu. Nie mógł się
doczekać jego powrotu z misji. Chciał w końcu wyznać mu prawdę, którą Albus tak
długo przed nim ukrywał.
Severus zapukał i wszedł do gabinetu nie czekając na
pozwolenie. Dumbledore siedział jak zwykle za swoim biurkiem z przyklejonym do
twarzy uśmiechem.
- Chłopcy, nareszcie. Czekałem na was – powiedział na ich
widok – Może dropsa?
- Daruj sobie Albusie – odparł Snape, krzywiąc się na widok
cytrynowych dropsów – Nie jesteśmy tu dla przyjemności. Pan Potter jest gotowy
wyruszyć na ostatnią misję.
- Oczywiście Severusie. Cieszę się Harry, że w końcu się
zdecydowałeś.
-Dobrze wiesz, że nie mógł wyruszyć na następną misje, bo
nic o niej nie wiedzieliśmy. Przekazałem przed chwilą panu Potterowi wszystkie
informacje, które udało mi się znaleźć. Więcej nie zdołam mu pomóc. Wszystko
leży w jego rękach.
Harry słuchał tej wymiany zdań i nie mógł uwierzyć w to co
słyszał. Snape w jego obecności usprawiedliwił go przed Dumbledorem! Bronił go!
Jakby ktoś powiedział mu to dwa tygodnie temu to pewnie by go wyśmiał. Ale
teraz dużo zaczęło się zmieniać. Snape dbający o niego? On darzący sympatią
swojego profesora? To brzmiało niedorzecznie, a mimo wszystko działo się. I
było tak samo nieoczekiwane jak większość zdarzeń z życia Harrego. Ale cóż,
taki jego los. Wracając do sytuacji, sądząc po wyrazie twarzy, dogadywanie
Albusowi sprawiało Severusowi taką przyjemność jak kiedyś znęcanie się nad
Harrym.
- Tak... – Dumbledore zaczął powoli otrząsać się z otępienia
– Od dawna wszystko leży w jego rękach. Harry jesteś gotowy?
- Nigdy nie będę wystarczająco gotowy. Nie mam za dużego
wyboru, dyrektorze – Harry zabrał głos po raz pierwszy w tej rozmowie.
- Zawsze jest jakiś wybór, chłopcze.
- Nie w moim przypadku – odparł z grymasem na ustach –
Możemy zaczynać.
Severus stanął przed nim z świstoklikiem w ręku.
- Myślę, że dzisiaj nie będą ci potrzebne eliksiry –
powiedział po czym ściszył głos niemal do szeptu by słyszał go tylko Potter –
Pamiętaj co ci mówiłem. Nigdy nie trać wiary. Pamiętaj o całym dobru jakie
spotkało cię ze strony innych ludzi, a przede wszystkim ze strony ludzi ci
bliskich. To na nich będzie skierowane ostrze. Będą uderzać w twoje najsłabsze
punkty.
- Dziękuje Profesorze. Będę pamiętać. – Harry naprawdę
doceniał każdą pomoc, którą od niego otrzymywał. O tym również będzie pamiętać
na misji.
Severus przekazywał mu już świstoklik kiedy przypomniał
sobie o jeszcze jednej małej sprawie.
- I Potter? Nie zapominaj o swojej ciekawości. Myślę, że
choćbyś miał zginąć to ta głupia gryfońska cecha ci na to nie pozwoli –
powiedział z rozbawieniem wypisanym na twarzy.
- Nie zapomnę – powiedział Harry z uśmiechem.
Chwile później trzymał w rękach świstoklik, a kiedy ostatni
raz spojrzał na Snape dostrzegł w jego oczach coś na kształt.... troski? Nie
był pewien. Może po prostu miał zwidy.
Przeniósł się... sam nie dokładnie wiedział gdzie.
Najbliższym określeniem do tego co widział była pustka. Jakby stał we mgle. Nie
czuł potrzeby by usiąść i nie był zmęczony staniem. Nie czuł nic, co w
normalnym świecie nie dawałoby mu spokoju. Po chwili usłyszał wydobywający się
z nicości głos.
- Pan Potter. To zaszczyt gościć cię w moich skromnych
progach.
- Kim jesteś? Skąd mnie znasz?
- Każdy cię zna, młody człowieku. Jesteś tym, który uwolni
świat od Lorda Voldemorta. Jesteś Wybrańcem. Chłopcem, który przeżył.
- Głupie przydomki. Byłbym nikim, gdyby nie moi rodzice.
Dopilnuję, by Riddle pożałował, tego co im zrobił.
- W to nie wątpię.
Każda z naszych przepowiedni mówi, że dopóki nie zrezygnujesz z tego co robisz,
zwycięstwo jest po twojej stronie. Riddle nie ważne z iloma zwolennikami,
przegra. Bez względu na to, ile horkruksów stworzy.
- Skąd masz tą pewność?
- Pochodzę ze starego rodu delfickich wieszczy. Nie
wszystkie wizje są tak przejrzyste jak ta i nie u każdego dar rozwija się w
takim stopniu jak u mnie, mimo wszystko każdy z nas go posiada. Moja wizja jest
jasna. Dum tu victor dimicatis chłopcze.
- Co to znaczy?
- Dopóki walczysz jesteś zwycięzcą. Zapamiętaj te słowa. A
teraz, czy jesteś gotowy na ostatnie zadanie?
- Nadal nie powiedziałeś mi kim jesteś! - zawołał Harry
- W moich żyłach płynie krew Auditorich. A teraz ponawiam
pytanie, czy jesteś gotowy na ostatnią misję?
- Jestem gotowy.
Z chwilą gdy Harry wypowiedział te słowa głos zamilkł. Był
tylko on i nicość. Jednak to sie zmieniło. Przed nim zaczęły odgrywać się sceny
z jego życia z udziałem jego najbliższych.
"Żałujesz, że ich poznałeś?" Tym razem głos rozbrzmiał jakby w jego
głosie.
Czy żałował? Oczywiście, że nie. To były najwspanialsze
osoby jakie kiedykolwiek spotkał. Nie mógłby wymarzyć sobie lepszych
przyjaciół.
"Co byś zrobił, gdyby któryś z nich cie zdradził?
Zemściłbyś się?"
Nie byłby w stanie zrobić im krzywdy bez względu na
wszystko. W końcu Ron i Hermiona też go zdradzili. Można powiedzieć, że wbili
mu nóż w plecy. A mimo wszystko nawet nie pomyślał, żeby naprawdę zrobić im
krzywdę. Wszystko co się działo między nimi to były tylko głupie przepychanki.
"Jesteś tego pewny? W końcu ta dwójka tak bardzo cię
zraniła. Nie chciałbyś się im chociaż trochę odwdzięczyć? A Ginny? On też cię
zdradziła. Zasłużyli by cierpieć tak jak ty cierpiałeś."
Nie zrobię im krzywdy. Nie jestem Voldemortem. Sprawili mi
dużo bólu, ale było minęło. Mam nowych, prawdziwych przyjaciół, za którymi
wskoczyłby w ogień i zasłonił własnym ciałem przed zaklęciem. Jestem szczęśliwy
i nie zamierzam psuć tego głupią chęcią zemsty.
I tak mijały następne minuty, godziny. Osoba za osobą,
wydarzenie po wydarzeniu. Harry nie wiedział ile to jeszcze potrwa ale miał już
dość. Podsyłali mu coraz to inne spekulacje, spiski i poddawali wątpliwości
uczucia, a szczególnie zaufanie do innych osób. Marzył żeby to się już
skończyło.
"A co z Syriuszem?"
Zostaw go w spokoju.
"Naprawdę
wierzysz, że to dyrektor powstrzymywał go od ujawnienia się?"
A dlaczego miałbym nie wierzyć? Ufam mu, kocham go, jest dla
mnie jak ojciec, nie mógłby mnie okłamać.
"Tak jak nie mogli cię okłamywać Ron i Hermiona?"
Przestań! Syriusz jest jedną z najważniejszych osób w moim
życiu. Nie popsujesz tego.
" Skoro tak... jeśli jesteśmy już przy temacie
zaufania... Draco Malfoy. Twój odwieczny wróg..."
Już nie. Sprawie ci przykrość, ale chyba masz stare informacje.
Nie jesteśmy juz wrogami.
"A co to sprawiło? Co się zmieniło między wami?
Dlaczego po pięciu latach kłótni nagle jesteście praktycznie
nierozłączni?"
Bo powody naszych kłótni były idiotyczne, zachowywaliśmy się
jak dzieci.
"Rozumiem dlaczego już ze sobą nie walczycie. Ale co z
zaufaniem?"
Ufam mu tak samo jak innym, albo nawet bardziej.
"Nie boisz sie, że wbije ci nóż w plecy?"
Nie mam co do niego żadnych wątpliwości. Wie o mnie
wszystko, nigdy mnie nie wydał. Wspierał mnie w sytuacjach, o których na
początku mówiłem tylko jemu, bo potrzebowałem rozmowy, a nie chciałem martwić
reszty przed przemyśleniem sytuacji. Wiele dla mnie znaczy.
Później skierowano ostrze na Dumbledora, ale z tym nie miał
problemu, bo wciąż nie ufał temu staremu dropsowi. Dalej były już tylko coraz
mniej ważne dla niego osoby. Harry pomyślał, że zapomnieli o jednym ważnym dla
niego w ostatnich dniach człowieku i
dziękował za to w duchu Merlinowi, bo sam tego nie rozumiał. Jednak jego
nadzieje były złudne.
"A tak na koniec Harry... co mi powiesz o
Severusie?"
Liczyłem, że ominie mnie ten temat.
"W ostatnich dniach wasze stosunki się bardzo
poprawiły. Nie wydaje ci się to podejrzane?"
A czemu tobie wszystko wydaje się podejrzane?! Kim ty w
ogóle jesteś?
"Moja osoba jest tutaj najmniej istotna. Skupmy się na
Snapie. Ufasz mu?"
Mam wrażenie, że gadam sam ze sobą. To zadanie ma na celu
doprowadzić mnie do zakładu psychiatrycznego? Ufam, nie ufam. Kto to wie. Sam
nie wiem co czuje. To trudny temat. Przed wyruszeniem na zadanie otworzył się
przed nim i powiedział mu swoje obawy i nie miał pojęcia co profesor z tym
zrobi. Zresztą pozostawała jeszcze tajemnica, którą Severus miał mu wyjawić po
zakończeniu tego wszystkiego. Tylko pytanie czy dożyje końca...
Nagle wszystko zniknęło, a przed Harrym pokazała się kolejna
nieznana postać. Był to mężczyzna w podeszłym wieku ubrany w długą
czarodziejską szatę. W zasadzie przypominał trochę Dumbledora. A jakby mu dodać
laskę to Gandalfa. Harry zaśmiał sie na tę myśl.
- Nie jestem twoim stukniętym dyrektorem, a już na pewno nie
Gandalfem Potter - powiedział nieznajomy i zaśmiał się z zaskoczonej miny
Harry'ego - Trudno cokolwiek przede mną ukryć - powiedział wyraźnie zadowolony
z siebie.
- Kim ty właściwie jesteś?
- Kojarzysz może Merlina?
- Tego starego czubka do którego sie przed chwilą modliłem
żeby stad wyjść?
- Ten stary czubek stoi przed tobą Potter i może ci
przysporzyć dużo kłopotów jeśli zajdziesz mu za skórę - powiedział mężczyzna
widocznie urażony stwierdzeniem "stary czubek".
- Nie rób sobie ze mnie jaj człowieku tylko wyślij mnie do
domu. Nie zwariowałem aż tak żeby uwierzyć w to, że przyszedł do mnie sam
Merlin dlatego, że jestem pieprzonym wybrańcem.
- Potter ty idioto - mężczyzna spojrzał na niego z mina
cierpiętnika - Zresztą, nie chcesz nie wierz. Twoja sprawa.
- Gościu ty tak na poważnie? - spytał Harry nie mogąc
uwierzyć - Wiesz, chyba jednak nie ja powinienem iść na odział zamknięty w
Mungu. Będziesz lepszym kandydatem.
- Morgano daj mi cierpliwość do tego kretyna, bo to ty mnie
tu wysłałaś. Potter miejmy to już za sobą. Słuchaj mnie teraz chociaż przez
chwile i potraktuj to poważnie. Zebrałeś wszystkie potrzebne składniki do
zrobienia eliksiru, który zniszczy horkruksy Riddla. Severus Snape dokończy go
niedługo, a ty będziesz musiał go zażyć. Od twojej siły zależy wszystko.
Będziesz cierpiał bardziej niż kiedykolwiek, bo fragment duszy Voldemorta,
który wciąż jest w tobie umrze. Ale on będzie cierpiał bardziej. Jeśli
przetrwasz te męki, będziesz musiał sie z nim zmierzyć. To będzie ostatni krok
do pozbycia sie go raz na zawsze. Musisz go zabić żeby ostatnia, najmniejsza,
znajdująca sie w nim cząstka duszy umarła. Wtedy wszystko się skończy, a ty
będziesz mógł żyć w spokoju tak jak chciałeś. Będziemy razem z tobą podczas
walki i zrobimy wszystko co w naszej mocy by ci pomóc. Czeka na ciebie jeszcze
jedna wielka tajemnica, która wstrząśnie twoim światem i prawdopodobnie
znienawidzisz dyrektora jeszcze bardziej, ale tak już musi być. Starzec musi
wziąć odpowiedzialność za swoje czyny.
- Nawet ty? Co to za tajemnica? Dlaczego nie mogę się
dowiedzieć teraz?
- Bo prawdopodobnie będziesz chciał zabić, albo chociaż
uszkodzić Dumbledora, a jest ci on jeszcze potrzebny. Severus powie ci wszystko
kiedy przyjdzie czas. A teraz weź ostatni składnik - zmienił temat wyciągając
do niego dłoń z fiolką, w której był jakiś płyn - i dostarcz go Snape'owi. Im szybciej skończy
eliksir tym szybciej wszystkiego sie dowiesz.
Harry podszedł do niego i zabrał fiolkę z jego dłoni.
- Ciężko mi to mówić po tym jak na mnie zareagowałeś na
początku, ale.. twoi bliscy mają szczęście, że mają takiego przyjaciela.
Powodzenia Potter - powiedział Merlin zanim Harry zniknął.
Chwilę później znajdował sie w gabinecie dyrektora, którego
nie trawił nawet sam Merlin. Nagle poczuł wielkie zmęczenie i zakręciło mu się
w głowie. Gdyby nie Snape pewnie przywaliłby głową w podłogę. Profesor pomógł
mu dojść na kanapę z lekkim niepokojem w oczach.
- Co jest Potter?
- To tylko zmęczenie, zaraz mi przejdzie.
- Jak zadanie? Udało sie? - zapytał dyrektor
- Inaczej by mnie tu nie było - powiedział Harry przekazując
Severusowi ostatni składnik - Wyglądało to trochę inaczej niż pan myślał.
- Co masz na myśli? - spytał Severus marszcząc przy tym brwi
- Nie były to ataki skierowane bezpośrednio w moich
bliskich. To było bardziej jak... ogromne puzzle. Oglądałem każdy fragment ze
swojego życia. Poza tym wystawiali na próbę moje uczucia i więzi z bliskimi.
Nie przekształcali sytuacji, ale zadawali pytania czy coś naprawdę jest takie jakie
jest, czy na pewno ufam niektórym osobą, co myślę o innych, co bym zrobił gdyby
i czy jestem tego pewien.
- Rozumiem. Chodź teraz ze mną. Odprowadzę cię kawałek, żeby
sie upewnić, że znowu nie będziesz chciał przywitać się podłogą
Harry wstał z kanapy czując sie o wiele lepiej niż kilka
minut temu. Pożegnał sie grzecznie z dyrektorem i wyszedł z gabinetu razem z
profesorem.
- Kto zadawał ci te pytania? Tam na misji?
- Spotkałem tam trzech mężczyzn. Jeden z nich mącił mi w
głowie, ale nie wiem kim był, nawet go nie widziałem. Na koniec rozmawiałem z
Merlinem...
- Tym Merlinem?! Chyba sobie ze mnie jaja robisz Potter.
- Też nie chciałem w to uwierzyć - zaśmiał sie szczerze
Harry - A przez to, że nie chciałem uwierzyć powiedziałem parę słów za dużo.
Ale mniejsza z tym. Był jeszcze jeden. Nie mam pojęcia kto to.
- Mówił coś o sobie? - Snape był tym wyraźnie
zainteresowany.
- Powiedział, że pochodzi z rodu delfickich wieszczy, a w
jego żyłach płynie krew Auditorich. Mówi to panu coś?
- Potter, coś ty robił na Historii Magii? Jeśli to jest
osoba o której myślę to spotkałeś jednego z najpotężniejszych wieszczy na
świecie. Zostaw dla siebie to co ci powiedział. Nie powinieneś tego
rozpowiadać. I zaufaj mu. Jeśli miał wizję dotyczącą twojego życia to możesz
mieć pewność, że ona sie spełni.
- Powiedział, że nigdy żadna wizja nie była tak wyraźna jak
moja.
- Bo ty zawsze musisz wyłamywać sie z tłumu Potter. Zawsze
musisz być najważniejszy - powiedział z typowym dla siebie złośliwym uśmiechem
kiedy na korytarzu pojawili się inni uczniowie.
- Myślę profesorze, że dam sobie dalej radę. Lepiej pójdę
zanim powiem coś za co mógłbym spędzić swój weekend na szlabanie u pana.
Dziękuje za pomoc.
- Zawsze musisz popsuć mi zabawę Potter - mruknął Severus z
grymasem na twarzy mimo, że w oczach miał wesołe ogniki.
- W końcu jestem chłopcem który przeżył i teraz dręczy
wszystkich - zaśmiał sie Harry na odchodnym. Skierował się do swojego
dormitorium, gdzie tak jak sie spodziewał spotkał swoich przyjaciół. Dziewczyny
od razu sie na niego rzuciły jakby nie widziały go kilka miesięcy. Kiedy
przyjaciółki w końcu wypuściły go ze swoich rąk usiadł na kanapie pomiędzy
Draco i Alexem i opowiedział im wszystko po kolei nie pomijając dziwnego
zachowania Snapa. Na wzmiankę o Merlinie ekipą wstrząsnął śmiech, a Draco
poklepał go po plecach ze stwierdzeniem, że tylko on był w stanie zrobić coś
takiego. Resztę czasu spędzili na wygłupach, a Harry utwierdził się w tym co
myślał podczas zadania.
"Merlinie, ty stary czubku, jak ja ich
kocham". Pomyślał kiedy po raz
kolejny wycierał łzy śmiechu z twarzy.