Następnego dnia Harry i Draco wstali z samego rana. Chcieli
na spokojnie naszykować się do kwalifikacji. Jako pierwszy przeprowadzał je
Malfoy. Schodząc na śniadanie przypatrywali się twarzom zestresowanych
ślizgonów i gryfonów. Było to nawet zabawne. Po mile spędzonym posiłku w
towarzystwie przyjaciół, udali się całą paczką na boisko, z czego Harry i Draco
byli ubrani w stroje do Quidditcha. Malfoy wyszedł na środek boiska, a Harry
pokierował ich na trybuny skąd mieli najlepszy widok Ślizgoni widząc Draco
natychmiast zamilkli.
- Pierwszy i drugi rocznik wypad z boiska – powiedział – A
reszta na miotły i dwa kółka – oczywiście po tym „rozkazie” 1/3 chętnych
odpadła. To był najlepszy sposób by wyeliminować część osób zanim zacznie
kwalifikacje na jakąkolwiek pozycje. – Dobra. Ścigający stają po prawej,
pałkarze po lewej, a obrońcy na środku. A teraz słuchać mnie uważnie.
Rozgrywamy mini mecz, po którym okaże się kto zostaje, a kto odpada.
Podzielił szybko ślizgonów na dwie drużyny i wyrzucił kafel
i tłuczek w powietrze, po chwili sam wzbijając się na miotle by móc obserwować
grających. Kiedy uznał, że już wystarczająco się napatrzał krzyknął, ze wszyscy
mają zejść z mioteł.
- Ścigającymi zostają Vaisey, Blaise i Madison. Pałkarze Urquhart i Cassius
Warrington oraz obrońca Miles Bletchley. Informacje o treningu oraz
stroje otrzymacie wieczorem. To wszystko, a teraz wypad wszyscy z boiska!
Harry zastosował tą samą taktykę rekrutacji. Za duże zmiany
w drużynie nie zaszły. Ścigającymi zostały Katie Bell, Demelza Robins i Kate. Pałkarze pozostali ci
sami czyli Ritchie Coote i Jimmy Peakes.
Natomiast obrońcą został Alex.
- Tak jak w przypadku Slytherinu stroje i informacje o
treningu dostaniecie wieczorem, bo najpierw musimy pogadać z profesor
McGonagall. – powiedział do drużyny poczym odwrócił się w stronę trybun. –
Malfoy! Rusz tu swój leniwy tyłek bo musimy iść podać składy drużyn i załatwić
nowe stroje!
- Sam jesteś leniwy! – odkrzyknął Draco i zleciał na boisko.
- Widzimy się potem – krzyknęli razem do przyjaciół i
ruszyli w stronę szkoły machnięciem różdżek zmieniając swoje stroje na
normalne. Najpierw poszli do Snape, bo Draco musiał jemu podać skład drużyny po
czym udali się pod drzwi gabinetu McGonagall. Po usłyszeniu krótkiego „Proszę”
weszli do środka.
- Dzień dobry pani profesor.
- Dzień dobry chłopcy. O co chodzi?
- Przyszliśmy podać skład drużyny Gryffindoru – powiedział
Harry i podał co miał podać – W tym roku będą nowe stroje dla wszystkich czy starzy członkowie drużyny będą mieć te same
co w zeszłym roku?
- Myślę, że w tym roku wszyscy otrzymają nowe stroje. Dziś
jest sobota, z tego co wiem to wszystkie domy zadeklarowały się, że do wieczora
otrzymamy składy drużyn więc w środę stroje powinny być gotowe. A pan panie
Malfoy, przeprowadził dzisiaj kwalifikacje?
- Tak, byłem już u profesora Snape.
- To bardzo dobrze. A jak wam idą przygotowania do balu?
- Yy… - chłopcy popatrzeli po sobie – w zasadzie to jeszcze
nie zaczęliśmy…
- Na ostatnią chwile wszystkiego nie zrobimy. Wiem, że
dopiero rozpoczęliśmy rok szkolny, ale...
- Postaramy się jeszcze dzisiaj coś wymyślić – powiedział
Draco
- No dobrze, idźcie już, idźcie. Mam dużo pracy.
- Do widzenia – powiedzieli grzecznie i wyszli z gabinetu.
- O ja pierdziele! Zupełnie o tym zapomniałem – wyszeptał
Harry
- Ja też. Dobra chodźmy, bo mieliśmy czegoś poszukać na tego
Gada.
- W zasadzie to nie wiem czy musimy.
- Jak to? Co takiego powiedział ci wczoraj Dumbledore?
- Powiedział mi, że jestem jednym z horkruksów.
- Pieprzysz. Przecież to niemożliwe!
- A jednak. Chodźmy do pokoju to pogadamy na spokojnie.
Wolałbym , żeby postronne osoby tego nie usłyszały.
- Jasne. Pozostali nie wiedzą?
- Jeszcze nie. Powiem im wieczorem.
Po dojściu do pokoju usiedli w salonie i Harry streścił
Draco wczorajsza wizytę u dyrektora.
- Sprawa wygląda tak, że jak już mówiłem jestem jednym z
horkruksów Voldemorta. Zrobił mnie nim nieświadomie i sam o tym chyba nie wie.
Ale w każdym razie istnieje eliksir, który umożliwia zniszczenie wszystkich
horkruksów jednocześnie pod warunkiem, że wypije go jeden z nich w tym
przypadku ja. Jest to możliwe tylko gdy horkruksem jest człowiek.
- Ale jeśli eliksir ma zniszczyć wszystkie horkruksy, to
ciebie też zniszczy – oburzył się Draco
- Spokojnie, tak szybko się mnie nie pozbędziesz. Co prawda
nacierpię się, ale chyba przeżyje. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że
zdobycie każdego składnika do eliksiru poprzedza cholernie trudne zadanie,
które oczywiście ja musze wykonać.
- No to masz przestane stary.
- Jak zawsze Chciałbym dożyć chociaż waszych ślubów. Może
jakiś chrześniak mi się trafi.
- Będziesz pierwszą osoba, którą o to poproszę.
- A planujesz coś? Z kim? – powiedział z wyszczerzem.
- Spadaj. Jesteś wścibski jak baba! – powiedział Draco
rzucając w niego poduszką, na co Harry wybuchł śmiechem
- No dobra, dobra. Tym razem ci odpuszczę. Voldemort to taka
błaha sprawa. Pomyślmy lepiej co z tym balem bo nam McGonagall łby pourywa i
nawet pierwszego zadania nie dożyje.
- Moglibyśmy ustawić taką wielgaśną choinkę w rogu Sali na
przykład na scenie. I pod sufitem można by powiesić lampki. I można cos
postawić na stołach jak dla mnie wystarczy. Nie przesadzajmy z dekoracjami, bo
później nie można w tej Sali wytrzymać.
- Mi pasuje. Ale chyba musimy to tak mniej więcej narysować,
żeby wytłumaczyć co i jak McGonagall.
- No wypadałoby – odpowiedział Draco i machnięciem różdżki
przywołał kartkę i zaczął szkicować – Na choince będą jakieś świeczki pewnie,
to do góry możemy powiesić żółte lampki.
- No, tylko jak dla mnie możemy w nie powplatać Troche
czerwonego, bo to w sumie taki świąteczny kolor.
- No może być.
Chłopcy pracowali nad szkicem przez godzinę. Ustalali gdzie
będą stoły, scena, a gdzie będzie można tańczyć. Po ponad godzinie byli z
siebie naprawdę zadowoleni. Niby nie było nad wyglądem dużo pracy, ale jednak.
- Nie wiedziałem, że umiesz tak rysować. – stwierdził Harry
spoglądając na ostateczny wygląd Sali.
- Kiedyś trochę szkicowałem, ale skończyłem z tym.
- Dlaczego? Masz talent, pasję. Rozwijaj to.
- Przez ojca. Wiesz, synu szanowanemu śmierciożercy nie
przystoi bawić się w jakieś bohomazy. Szkicowałem tylko wtedy, kiedy było mi
naprawdę ciężko znieść wszystko, ale zawsze robiłem to w tajemnicy.
- E tam nie przystoi. Teraz jesteś moim przyjacielem, więc
ci wszystko przystoi. Ja słynę z takiego nieogarnięcia i patrz. Do tej pory
żyje. I jeszcze sławny jestem.
- Ty to co innego. Jesteś Potterem. A ja?
- A ty jesteś Malfoyem. I jesteś takim samym człowiekiem jak
ja. No może poza posiadaniem przeze mnie dwóch dusz, ale to nie znaczy, że masz
się zachowywać jak zimny dupek bez pasji. Rozwijaj to co kochasz. Na tym polega
życie. Korzystaj z niego.
- Ale…
- Nie ma ale. I masz mi te rysunki pokazywać. A jak nie
zaczniesz znowu rysować to ci dupę skopie. Rozumiemy się?
- Taa… - powiedział cicho Draco – Chodźmy do McGonagall.
Pokarzmy jej to „cudo”, którym się tak zachwycasz.
Tak samo jak wcześniej weszli do gabinetu pani profesor,
która była lekko zaskoczona ich ponowną wizytą.
- O co chodzi chłopcy? Stało się coś?
- Nie, nie. Po prostu przygotowaliśmy wstępny wygląd
Wielkiej Sali podczas balu – odpowiedział szybko Harry
McGonagall była lekko zszokowana widząc tak piękny rysunek
przedstawiający Wielka Sale.
- Jest pięknie – stwierdziła cicho, na co Harry uśmiechnął
się do Draco
- Nie chcieliśmy przesadzać. Uznaliśmy, że będzie skromnie,
ale ładnie i nastrojowo.
- Dobrze, jest idealnie. Nie spodziewałam się takiego
efektu. Nie wiem jeszcze jak podzielić klasy, bo wiadomo, że starsze klasy będą
chciały się dłużej bawić.
- Hmm…Można by klasy jeden dwa odesłać o dziesiątej, trzecie
i czwarte o jedenastej, a reszta do białego
rana. – stwierdził Draco.
- Nie głupi pomysł panie Malfoy. A co z muzyką?
- Fatalne Jędze – stwierdzili razem
- No dobrze, ale wiadomo, że fatalne Jędze nie będą śpiewały
do samego rana.
- Mam pewien pomysł jeśli pani się oczywiście zgodzi. Zespół
będzie śpiewał dopóki będzie mógł, a później muzykę możemy puszczać my, tylko
będę musiał wybrać się do domu i przynieść sprzęt. I w sumie lepiej byłoby to
zrobić wcześniej.
- Dobrze, dobrze. W przyszłym tygodniu możesz się po to
wybrać. Czyli mamy już wszystko ustalone?
- Chyba tak. Tylko ja mam jeszcze małą prośbę do pani.
- Tak, słucham?
- Jak już pójdę po ten sprzęt to o ile dyrektor się zgodzi,
chciałbym zostać w domu na cały weekend i zabrać ze sobą parę osób.
Chcielibyśmy się spotkać z przyjaciółmi. Stęskniliśmy się za nimi.
- Dobrze ,dobrze. Postaram się to załatwić, bo odwaliliście
kawał dobrej roboty dzisiaj.
- Dziękuje pani bardzo.
- Do widzenia – pożegnali się i szybko opuścili gabinet.
- Co ty stary kombinujesz z tą wycieczką? – spytał Draco.
- Po prostu chce iść do domu całą paczką. No i spędzić
trochę czasu z tymi, których tam zostawiliśmy.
Reszta soboty minęła przyjaciołom bardzo udanie. Poszli całą
paczką na spacer po błoniach, na którym bawili się jak dzieci. W pewnym
momencie dołączyli do nich Remus i Syriusz ciesząc się razem z młodzieżą. Pod
koniec spaceru Harry skorzystał z okazji i opowiedział wszystkim o rozmowie z
Dumbledorem i pomyśle jechania do domu. W pierwszej sprawie byli zszokowani, a
co do drugiej skakali z radości. Przy okazji Syriusz i Remus podpowiedzieli
Harry’emu jak chociaż w małym stopniu zemścić się na Ronie. Chłopcy już
planowali, na której lekcji wcielą swój plan w życie.
Piękna notatka. Ja tam się nie obrażałam za nieobecność, ale najmocnie przepraszam że komentuje dopiero dziś. Koniec września i październik to na razie jeden z najbardziej nie ogarniętych okresów czasu jakie mi się trafiają w roku. Podoba mi pomysł zrobienia z Draco takiego trochę artysty, a postawa Harry'ego kiedy "namawiał" go do rozwijania pasji była wprost wspaniała.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i jeszcze raz przepraszam za niekomentowanie bezpośrednio po przeczytaniu.
To, że nie komentuję, nie znaczy, że nie czytam. Po prostu pochłonę tekst, ale samemu coś sklecić to coś nie za bardzo... Ale mam zamiar to nadrobić i robię to w tym momencie. Rozdział spokojny, za wiele sie nie wydarzyło, mam wrażenie, że strasznie na książce się wzorowałaś z tym poborem do drużyny.
OdpowiedzUsuńA i jeszcze jedna sprawa: sprzęt? Ale że...? Ale że taka wieża czy radio? Co miałaś na myśli? Przecież w Hogwarcie elektronika nie działa. Fiksuje z tego co pamiętam, za dużo czarów.
Pozdrawiam!
witam, opowiadanie mi sie bardzo podoma, moze oprócz Rona i Hermiony, bardziej by mi pasowalo ochlodzenie relacji niz zdrada, ale i tak mi sie podoba ;) Nie umiem sie doczekac na nastepna notke :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Szymon.
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, Draco i talent szkicowania, o tak szlifuj go bo jak nie... i zemsta na Ronie chyba będzie w stylu huncwotów jeśli Syriusz i Remus dorzucaja swoje pomysły...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia