Tak jak powiedział Harry – wrócili do Hogwartu szybciej niż
się im wydawało. A właściwie wrócił. Po tym jak Andres zauważył składnik Potter
poszedł spakować rzeczy, pamiątki, które chciał zabrać ze sobą po czym zeszli
do salonu torby zostawiając przy schodach. Nie śpieszyli się z powrotem tym
bardziej, że Andres miał co do tego pewne obawy. Bał się, że zostanie źle
przyjęty i Harry będzie miał przez niego problemy.
- Stary, jakie problemy? Odbiło ci? – zapytał zaskoczony
- Z tego co opowiadałeś o poprzednich zadaniach wnioskuje,
że powinieneś wracać sam. Ja nie powinienem istnieć.
- Co ty wygadujesz? Daj spokój. Wracasz ze mną.
- Harry...
- Dość. Zbieraj się. Czas wracać do domu.
- No właśnie. Dom. To twój dom Harry. Nie należę do twojego
świata.
- Chodź. Jeśli jest jakaś szansa, że możesz wrócić ze mną i
wyrwać się z tego miejsca to czemu mielibyśmy z niej nie skorzystać?- pociągnął
przyjaciela za rękę kierując się do wyjścia. Po drodze zmniejszył jeszcze ich
bagaże i schował do kieszeni. – Dobra. Teraz musisz się mnie mocno złapać i w
tym samym czasie co ja złapać za składnik. Gotowy? – Andres skinął głową –
Teraz!
Harry był przygotowany na standardowe mdłości i szarpnięcie
skóry jednak nic z tego nie nastąpiło. Otworzył oczy, które nawet nie wiedział
kiedy zamknął. Nie miał pojęcia co się dzieje. Powinni już być w Hogwarcie.
- Nic nie rozumiem – powiedział cicho – Mamy składnik. One
zawsze działały jak świstoklik. Powinno
już nas tu nie być.
- Harry...
- Nic nie mów zaraz coś wymyślę.
- Harry...
- Może sam zrobię świstoklik? To powinno zadziałać. Co
myślisz?
- Harry
Cholerny Potterze! Posłuchaj mnie przez moment! – krzyknął Andres –
Pamiętasz jak opowiadałeś mi o poprzednich misjach? Mówiłeś, że spotykałeś
różne osoby, ale żadna podkreślam ŻADNA z tobą nie wracała. Może po prostu ja
też nie mogę. To jest jedyne logiczne wytłumaczenie.
- Żadna z tych osób nie wracała ze mną, bo ŻADNA NIE
PRZEŻYŁA. Jest chyba lekka różnica – odrzekł zdenerwowany Potter. Naprawdę
chciał żeby przyjaciel z nim wrócił. Zdążył się do niego przyzwyczaić tak jak
do Alexa, Draco czy Ann.
- Harry posłuchaj. Ja też chciałbym się stąd wyrwać. Ale tak
już jest. Ten świat nie jest prawdziwy. Jest wyimaginowany. Sam pomyśli.
Przecież dom twoich rodziców w prawdziwym świecie jest ruiną. Voldemort go
zniszczył. Sukinsyn, który tyle namieszał w twoim życiu. Pamiętasz go? Musisz
wrócić do Hogwartu i zakończyć to wszystko. Żebyś w końcu mógł żyć normalnie. Z
rodziną.
- Ale ja naprawdę nie chce cię tu zostawiać. Spodobałoby ci
się w Hogwarcie – Harry usiadł na schodach. Powoli docierało do niego, że
właśnie traci kolejną ważną osobę w swoim życiu.
- Na pewno. Ale spójrz na to z innej strony. Czekają na
ciebie przyjaciele. Martwią się o ciebie. Będą na ciebie wkurzeni jak będziesz
się ociągał – powiedział siadając obok niego.
- Dobra, ale co z tobą? Też jesteś moim przyjacielem. Mam
tak po prostu odejść i cię zostawić?
- Oj Harry
Harry. Jesteśmy w innym świecie, który po twoim odejściu pewnie po
prostu zniknie. A ja razem z nim. W końcu odpocznę. Długo czekałem żeby uwolnić
się od ojca. Tyle lat... – zamyślił się – A dzięki tobie będę wolny. Tak po
prostu. W końcu wolny.
- Ale dlaczego nie możesz być wolny w moim świecie? Czemu to
wszystko jest tak cholernie trudne?
- Takie jest życie Harry.
– poklepał go po plecach – Musisz już iść. Nie wiem dlaczego, ale czuję
to. Wiem, że sobie poradzisz, wierzę w ciebie.
- Szkoda tylko, że ja nie potrafię w to uwierzyć –
powiedział Harry wstając – Mam nadzieje, że teraz będziesz szczęśliwy.
- Nie martw się. Będę. Dzięki tobie.
Wymienili się szybkimi uściskami po czym Harry ponownie
chwycił składnik, który tym razem zadziałał prawidłowo.
- Powodzenia Harry Potterze. Jeszcze się spotkamy – usłyszał
cichy szept zanim ponownie był w Hogwarcie.
- Harry na miłość Merlina gdzie ty się podziewałeś? –
Dyrektor doskoczył do niego z zadziwiającą prędkością.
- Na zadaniu, a gdzie mogłem być?
- Język Potter – powiedział Snape pojawiając się niespodziewanie
jak zwykle – Nie było cię prawie cały dzień. To długo biorąc pod uwagę ile
trwały poprzednie misje.
- Ta była trochę bardziej... czasochłonna.
- Przyjaciele chcą cię rozszarpać za wyruszenie na misję bez
ich wiedzy. Czekają na ciebie.
- Zaraz wszystko im wytłumaczę. Składnik – oddał Profesorowi
następny niezbędnik do eliksiru – Jestem ciekawy jak się nazywa – powiedział
marszcząc brwi, wpatrzony w roślinę.
- Damnum ex dolore. Coś
jeszcze Potter? – zapytał Mistrz Eliksirów widząc, ze chłopak dalej nie śpieszy się do wyjścia.
- Może to bez znaczenia, ale na
donicy, w której pojawił się ten składnik był napis Et inferre vulnera, maxime in maximo.
Dobranoc – pożegnał się wychodząc już ostatecznie z gabinetu, skierował się do
dormitorium.
Zaraz po tym jak otworzył drzwi do
salonu ktoś rzucił mu się na szyje jednocześnie okładając pięściami.
- Co ty sobie myślisz Potter? Jak
śmiesz tak znikać? Czemu nie powiedziałeś nam o misji? – wydarła się na niego
Ann
- Też się cieszę, że cię widzę Ann –
powiedział z lekkim uśmiechem uwalniając się od dziewczyny, usadowił się na
kanapie pomiędzy Alexem i Draco.
- Potter! Nie ignoruj mnie! –
wrzasnęła dziewczyna z furią wypisaną na twarzy. Reszta wyglądała na równie
zmartwionych.
- Ann no weź się nie drzyj. Miesiąc
was nie widziałem więc naprawdę nie chcę się teraz z wami kłócić – powiedział
zmęczony. Nie lubił powrotów z misji, bo zawsze świstokliki wysysały z niego
część energii.
- Jaki miesiąc, co ty pieprzysz?!
- Ann siadaj do jasnej cholery,
przestań się wydzierać i daj mu dojść do słowa! – wybuchł w końcu Draco czując,
że od jej pisków zbliża się do niego ból głowy – Wszyscy się o niego
martwiliśmy...
- Ale...
- Siadaj i nie przerywaj mi, bo
cię ogłuszę! – warknął – Wszyscy martwiliśmy się o tego idiotę i popełnił błąd
nie mówiąc nam o zadaniu, ale na pewno miał jakiś powód, który zaraz nam
wyjaśni. A w kwestii sprostowania Harry nie widział nas przez miesiąc, bo jeśli
zapomniałaś to na Hogwart podczas zadań jest nałożona pętla czasu. I to nie jest
powód do wydzierania się, ranienia moich biednych uszu i przyprawiania mnie o
ból głowy. Więc milcz, bo naprawdę dostaniesz drętwotą – zakończył swój wywód
opadając z powrotem na oparcie kanapy.
- Dzięki Draco – powiedział Harry,
wybuchając po chwili śmiechem razem z resztą ekipy.
- Nie ryj się Potter, bo następnym
razem to ja cię opieprzę. Masz szczęście, że od jej krzyków naprawdę zaczęła
mnie boleć głowa. Nawet nie zdajesz sobie sprawy o tu się działo przez cały
dzień.
- Patrząc na twoją minę to mogę się
domyślić. Nie mówiłem wam o zadaniu, bo nie wiedziałem, że na nie pójdę. Wyszło
spontanicznie. Po prostu śniły mi się jakieś głupoty , które miały związek z
misją. No i nie wiem czy chcielibyście żeby budzić was szóstej żeby powiedzieć,
że idę na misję, na której i tak nie możecie ze mną być.
- Następnym razem obudź chociaż
jednego z nas. Albo nie wstawaj tak wcześnie i po problemie – powiedział Alex.
- Jasne. No, ale wracając do
rzeczy to poszedłem do dyrektora, dostałem opieprz od Nietoperza, i wykonałem
zadanie.
- A co z misją? Czemu aż tyle
trwała?
- Po prostu była bardziej
czasochłonna, ale w sumie prosta. Poznałem kolejnego świra – powiedział z
cieniem uśmiechu.
- W stylu Voldemorta?
- Nie. W naszym. Świetny człowiek.
Gdyby go tam nie było to chyba bym się zanudził na śmierć.
- To co ty tak właściwie tam
robiłeś? I gdzie byłeś?
- Wylądowałem w Dolinie Godryka,
ale nie tej dzisiejszej.
- Jak to?
- To była Dolina Godryka z czasów
kiedy żyli moi rodzice.
- Ale...
- Nie, ich tam nie było. Był mój
dawny dom w nienaruszonym stanie. Nawet mam stamtąd parę rzeczy. A jeśli chodzi
o misje... nawet nie wiem czego dotyczyła. Składnik sam się pokazał. Poznałem
tam pewnego chłopaka. Chyba cały czas chodziło o niego. Spotkałem go w parku.
Był posiniaczony, ale nie chciał rozmawiać. Właściwie przez cały ten czas
chodziłem w kółko po Dolinie szukając jakiś wskazówek, a później zawsze o tej
samej godzinie pojawiałem się w parku. Zaczęliśmy trochę rozmawiać i właśnie po
jakimś miesiącu przyznał się, że to ojciec doprowadza go do takiego stanu.
Oczywiście nie pozwoliłem mu wrócić do domu. Został u mnie na noc. Następnego
dnia poszliśmy po jego rzeczy, ale pojawił się jego ojciec. Zaczęli się kłócić.
Potem wróciliśmy do mnie i Andres zauważył składnik, który po prostu stał sobie
na parapecie. Miał wrócić do zamku razem ze mną, ale ten pieprzony świstoklik
nie zadziałał tak jak powinien i musiał zostać.
- Jesteś dziwnie spokojny jak o
tym mówisz – stwierdziła Ann
- A co mogę na to poradzić? –
odparł wzruszając ramionami – Poza tym... mam dziwne wrażenie, że jeszcze się
spotkamy.
- Ściągniesz do zamku następnego
psychopatę? – zapytał Draco – Jakby nas było mało.
- Dobrze jest być w domu – zaśmiał
się Harry.
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, a może to było coś jak cofnięcie się w czasie i spotka go jako dorosłego, ale przyjaciele wkurzeni...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia