.

czwartek, 24 września 2015

Rozdział 13


                       

Następnego dnia Harry i Draco wstali z samego rana. Chcieli na spokojnie naszykować się do kwalifikacji. Jako pierwszy przeprowadzał je Malfoy. Schodząc na śniadanie przypatrywali się twarzom zestresowanych ślizgonów i gryfonów. Było to nawet zabawne. Po mile spędzonym posiłku w towarzystwie przyjaciół, udali się całą paczką na boisko, z czego Harry i Draco byli ubrani w stroje do Quidditcha. Malfoy wyszedł na środek boiska, a Harry pokierował ich na trybuny skąd mieli najlepszy widok Ślizgoni widząc Draco natychmiast zamilkli.
- Pierwszy i drugi rocznik wypad z boiska – powiedział – A reszta na miotły i dwa kółka – oczywiście po tym „rozkazie” 1/3 chętnych odpadła. To był najlepszy sposób by wyeliminować część osób zanim zacznie kwalifikacje na jakąkolwiek pozycje. – Dobra. Ścigający stają po prawej, pałkarze po lewej, a obrońcy na środku. A teraz słuchać mnie uważnie. Rozgrywamy mini mecz, po którym okaże się kto zostaje, a kto odpada.
Podzielił szybko ślizgonów na dwie drużyny i wyrzucił kafel i tłuczek w powietrze, po chwili sam wzbijając się na miotle by móc obserwować grających. Kiedy uznał, że już wystarczająco się napatrzał krzyknął, ze wszyscy mają zejść z mioteł.
- Ścigającymi zostają Vaisey, Blaise i Madison. Pałkarze Urquhart i Cassius Warrington oraz obrońca Miles Bletchley. Informacje o treningu oraz stroje otrzymacie wieczorem. To wszystko, a teraz wypad wszyscy z boiska!
Harry zastosował tą samą taktykę rekrutacji. Za duże zmiany w drużynie nie zaszły. Ścigającymi zostały Katie Bell,  Demelza Robins i Kate. Pałkarze pozostali ci sami czyli Ritchie Coote i  Jimmy Peakes. Natomiast obrońcą został Alex.
- Tak jak w przypadku Slytherinu stroje i informacje o treningu dostaniecie wieczorem, bo najpierw musimy pogadać z profesor McGonagall. – powiedział do drużyny poczym odwrócił się w stronę trybun. – Malfoy! Rusz tu swój leniwy tyłek bo musimy iść podać składy drużyn i załatwić nowe stroje!    
- Sam jesteś leniwy! – odkrzyknął Draco i zleciał na boisko.
- Widzimy się potem – krzyknęli razem do przyjaciół i ruszyli w stronę szkoły machnięciem różdżek zmieniając swoje stroje na normalne. Najpierw poszli do Snape, bo Draco musiał jemu podać skład drużyny po czym udali się pod drzwi gabinetu McGonagall. Po usłyszeniu krótkiego „Proszę” weszli do środka.
- Dzień dobry pani profesor.
- Dzień dobry chłopcy. O co chodzi?
- Przyszliśmy podać skład drużyny Gryffindoru – powiedział Harry i podał co miał podać – W tym roku będą nowe stroje dla wszystkich czy  starzy członkowie drużyny będą mieć te same co w zeszłym roku? 
- Myślę, że w tym roku wszyscy otrzymają nowe stroje. Dziś jest sobota, z tego co wiem to wszystkie domy zadeklarowały się, że do wieczora otrzymamy składy drużyn więc w środę stroje powinny być gotowe. A pan panie Malfoy, przeprowadził dzisiaj kwalifikacje?
- Tak, byłem już u profesora Snape.
- To bardzo dobrze. A jak wam idą przygotowania do balu?
- Yy… - chłopcy popatrzeli po sobie – w zasadzie to jeszcze nie zaczęliśmy…
- Na ostatnią chwile wszystkiego nie zrobimy. Wiem, że dopiero rozpoczęliśmy rok szkolny, ale...
- Postaramy się jeszcze dzisiaj coś wymyślić – powiedział Draco
- No dobrze, idźcie już, idźcie. Mam dużo pracy.
- Do widzenia – powiedzieli grzecznie i wyszli z gabinetu.
- O ja pierdziele! Zupełnie o tym zapomniałem – wyszeptał Harry
- Ja też. Dobra chodźmy, bo mieliśmy czegoś poszukać na tego Gada.
- W zasadzie to nie wiem czy musimy.
- Jak to? Co takiego powiedział ci wczoraj Dumbledore?
- Powiedział mi, że jestem jednym z horkruksów.
- Pieprzysz. Przecież to niemożliwe!
- A jednak. Chodźmy do pokoju to pogadamy na spokojnie. Wolałbym , żeby postronne osoby tego nie usłyszały.
- Jasne. Pozostali nie wiedzą?
- Jeszcze nie. Powiem im wieczorem.
Po dojściu do pokoju usiedli w salonie i Harry streścił Draco wczorajsza wizytę u dyrektora.   
- Sprawa wygląda tak, że jak już mówiłem jestem jednym z horkruksów Voldemorta. Zrobił mnie nim nieświadomie i sam o tym chyba nie wie. Ale w każdym razie istnieje eliksir, który umożliwia zniszczenie wszystkich horkruksów jednocześnie pod warunkiem, że wypije go jeden z nich w tym przypadku ja. Jest to możliwe tylko gdy horkruksem jest człowiek.
- Ale jeśli eliksir ma zniszczyć wszystkie horkruksy, to ciebie też zniszczy – oburzył się Draco
- Spokojnie, tak szybko się mnie nie pozbędziesz. Co prawda nacierpię się, ale chyba przeżyje. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że zdobycie każdego składnika do eliksiru poprzedza cholernie trudne zadanie, które oczywiście ja musze wykonać.
- No to masz przestane stary.
- Jak zawsze Chciałbym dożyć chociaż waszych ślubów. Może jakiś chrześniak mi się trafi.
- Będziesz pierwszą osoba, którą o to poproszę.
- A planujesz coś? Z kim? – powiedział z wyszczerzem.
- Spadaj. Jesteś wścibski jak baba! – powiedział Draco rzucając w niego poduszką, na co Harry wybuchł śmiechem
- No dobra, dobra. Tym razem ci odpuszczę. Voldemort to taka błaha sprawa. Pomyślmy lepiej co z tym balem bo nam McGonagall łby pourywa i nawet pierwszego zadania nie dożyje.
- Moglibyśmy ustawić taką wielgaśną choinkę w rogu Sali na przykład na scenie. I pod sufitem można by powiesić lampki. I można cos postawić na stołach jak dla mnie wystarczy. Nie przesadzajmy z dekoracjami, bo później nie można w tej Sali wytrzymać.
- Mi pasuje. Ale chyba musimy to tak mniej więcej narysować, żeby wytłumaczyć co i jak McGonagall.
- No wypadałoby – odpowiedział Draco i machnięciem różdżki przywołał kartkę i zaczął szkicować – Na choince będą jakieś świeczki pewnie, to do góry możemy powiesić żółte lampki.
- No, tylko jak dla mnie możemy w nie powplatać Troche czerwonego, bo to w sumie taki świąteczny kolor.
- No może być.
Chłopcy pracowali nad szkicem przez godzinę. Ustalali gdzie będą stoły, scena, a gdzie będzie można tańczyć. Po ponad godzinie byli z siebie naprawdę zadowoleni. Niby nie było nad wyglądem dużo pracy, ale jednak.
- Nie wiedziałem, że umiesz tak rysować. – stwierdził Harry spoglądając na ostateczny wygląd Sali.
- Kiedyś trochę szkicowałem, ale skończyłem z tym.
- Dlaczego? Masz talent, pasję. Rozwijaj to.
- Przez ojca. Wiesz, synu szanowanemu śmierciożercy nie przystoi bawić się w jakieś bohomazy. Szkicowałem tylko wtedy, kiedy było mi naprawdę ciężko znieść wszystko, ale zawsze robiłem to w tajemnicy.
- E tam nie przystoi. Teraz jesteś moim przyjacielem, więc ci wszystko przystoi. Ja słynę z takiego nieogarnięcia i patrz. Do tej pory żyje. I jeszcze sławny jestem.  
- Ty to co innego. Jesteś Potterem. A ja?
- A ty jesteś Malfoyem. I jesteś takim samym człowiekiem jak ja. No może poza posiadaniem przeze mnie dwóch dusz, ale to nie znaczy, że masz się zachowywać jak zimny dupek bez pasji. Rozwijaj to co kochasz. Na tym polega życie. Korzystaj z niego.
- Ale…
- Nie ma ale. I masz mi te rysunki pokazywać. A jak nie zaczniesz znowu rysować to ci dupę skopie. Rozumiemy się?
- Taa… - powiedział cicho Draco – Chodźmy do McGonagall. Pokarzmy jej to „cudo”, którym się tak zachwycasz.
Tak samo jak wcześniej weszli do gabinetu pani profesor, która była lekko zaskoczona ich ponowną wizytą.
- O co chodzi chłopcy? Stało się coś?
- Nie, nie. Po prostu przygotowaliśmy wstępny wygląd Wielkiej Sali podczas balu – odpowiedział szybko Harry
McGonagall była lekko zszokowana widząc tak piękny rysunek przedstawiający Wielka Sale.
- Jest pięknie – stwierdziła cicho, na co Harry uśmiechnął się do Draco
- Nie chcieliśmy przesadzać. Uznaliśmy, że będzie skromnie, ale ładnie i nastrojowo.
- Dobrze, jest idealnie. Nie spodziewałam się takiego efektu. Nie wiem jeszcze jak podzielić klasy, bo wiadomo, że starsze klasy będą chciały się dłużej bawić.
- Hmm…Można by klasy jeden dwa odesłać o dziesiątej, trzecie i czwarte o jedenastej, a reszta do białego  rana. – stwierdził Draco.
- Nie głupi pomysł panie Malfoy. A co z muzyką?
- Fatalne Jędze – stwierdzili razem
- No dobrze, ale wiadomo, że fatalne Jędze nie będą śpiewały do samego rana.
- Mam pewien pomysł jeśli pani się oczywiście zgodzi. Zespół będzie śpiewał dopóki będzie mógł, a później muzykę możemy puszczać my, tylko będę musiał wybrać się do domu i przynieść sprzęt. I w sumie lepiej byłoby to zrobić wcześniej.
- Dobrze, dobrze. W przyszłym tygodniu możesz się po to wybrać. Czyli mamy już wszystko ustalone?
- Chyba tak. Tylko ja mam jeszcze małą prośbę do pani.
- Tak, słucham?
- Jak już pójdę po ten sprzęt to o ile dyrektor się zgodzi, chciałbym zostać w domu na cały weekend i zabrać ze sobą parę osób. Chcielibyśmy się spotkać z przyjaciółmi. Stęskniliśmy się za nimi. 
- Dobrze ,dobrze. Postaram się to załatwić, bo odwaliliście kawał dobrej roboty dzisiaj.
- Dziękuje pani bardzo.
- Do widzenia – pożegnali się i szybko opuścili gabinet.
- Co ty stary kombinujesz z tą wycieczką? – spytał Draco.
- Po prostu chce iść do domu całą paczką. No i spędzić trochę czasu z tymi, których tam zostawiliśmy.
Reszta soboty minęła przyjaciołom bardzo udanie. Poszli całą paczką na spacer po błoniach, na którym bawili się jak dzieci. W pewnym momencie dołączyli do nich Remus i Syriusz ciesząc się razem z młodzieżą. Pod koniec spaceru Harry skorzystał z okazji i opowiedział wszystkim o rozmowie z Dumbledorem i pomyśle jechania do domu. W pierwszej sprawie byli zszokowani, a co do drugiej skakali z radości. Przy okazji Syriusz i Remus podpowiedzieli Harry’emu jak chociaż w małym stopniu zemścić się na Ronie. Chłopcy już planowali, na której lekcji wcielą swój plan w życie.                                

4 komentarze:

  1. Piękna notatka. Ja tam się nie obrażałam za nieobecność, ale najmocnie przepraszam że komentuje dopiero dziś. Koniec września i październik to na razie jeden z najbardziej nie ogarniętych okresów czasu jakie mi się trafiają w roku. Podoba mi pomysł zrobienia z Draco takiego trochę artysty, a postawa Harry'ego kiedy "namawiał" go do rozwijania pasji była wprost wspaniała.
    Pozdrawiam i jeszcze raz przepraszam za niekomentowanie bezpośrednio po przeczytaniu.

    OdpowiedzUsuń
  2. To, że nie komentuję, nie znaczy, że nie czytam. Po prostu pochłonę tekst, ale samemu coś sklecić to coś nie za bardzo... Ale mam zamiar to nadrobić i robię to w tym momencie. Rozdział spokojny, za wiele sie nie wydarzyło, mam wrażenie, że strasznie na książce się wzorowałaś z tym poborem do drużyny.
    A i jeszcze jedna sprawa: sprzęt? Ale że...? Ale że taka wieża czy radio? Co miałaś na myśli? Przecież w Hogwarcie elektronika nie działa. Fiksuje z tego co pamiętam, za dużo czarów.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. witam, opowiadanie mi sie bardzo podoma, moze oprócz Rona i Hermiony, bardziej by mi pasowalo ochlodzenie relacji niz zdrada, ale i tak mi sie podoba ;) Nie umiem sie doczekac na nastepna notke :)
    Pozdrawiam, Szymon.

    OdpowiedzUsuń
  4. Hejeczka,
    wspaniale, Draco i talent szkicowania, o tak szlifuj go bo jak nie... i zemsta na Ronie chyba będzie w stylu huncwotów jeśli Syriusz i Remus dorzucaja swoje pomysły...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń