Harry szedł samotnie ulicą, a
po jego twarzy spływały słone łzy łączące się z kroplami deszczu. Nie mógł
uwierzyć w to co się stało. Ludzie, którzy byli z nim od zawsze okazali się zdrajcami.
Jak miał teraz komukolwiek zaufać?
***…***
Harry był załamany po śmierci Syriusza. Po powrocie do
wujostwa nie wiedział co ma ze sobą zrobić. Żeby zapomnieć o bólu zaczął
ćwiczyć, a raczej się katować. Chciał też mieć siłę obronić się przed Dudleyem.
Miał dość wiecznego chodzenia w siniakach. Jedną dobrą rzeczą, w tym wszystkim
było tylko to, że po jednej z bójek odzyskał wzrok i nie nosił już okularów. Ćwiczył
regularnie co pięć godzin nawet w nocy,
przez co nabrał trochę mięśni. Trzynaście dni po powrocie z Hogwartu na
jego parapecie wylądował Fawkes, feniks Dumbledora. Harry odebrał od niego list
i przeczytał.
Drogi Harry
Chciałbym cię zabrać do Kwatery na resztę
wakacji. Jeśli się zgadzasz, bądź gotowy jutro o 20.
Wiecznie
Ci oddany
Albus Dumbledore
Potter bardzo się ucieszył na tą wiadomość. Potrzebował
teraz swoich przyjaciół więc niemal natychmiast na odwrocie kartki napisał:
Oczywiście, że się zgadzam
H.
Harry zaraz po wysłaniu listu uznał, że po raz pierwszy
od pięciu lat posprząta swój szkolny kufer. Zszedł jeszcze na dół po worek na
śmieci i zabrał się do roboty. Od razu wyrzucił książki szkolne, które już mu się nie przydadzą.
Odłożył na bok wszystkie rzeczy, które nadawały się jeszcze do użytku i zaczął
przeglądać wszystko co zostało na dnie. Znalezioną mapę Huncwotów rzucił na
łóżko. Na dnie zostały już same śmieci typu pozwolenia na wyjście do Hogsmeade,
które wygarnął do worka. Po wyrzuceniu zbędnych rzeczy do śmietnika i
zgarnięciu wszystkiego co chciał ze sobą zabrać, postanowił trochę pokombinować.
Odnalazł książkę, w której natknął się na zaklęcie przylepy. Złapał pierwszy
lepszy ciuch po Dudleyu i transmutował go w drewnianą płytę, którą pionowo
umieści mniej więcej na środku kufra po czym rzucił zaklęcie.
- Przylepum!
Jak wszyscy mogą sie domyślić, nie wyszło mu za
pierwszym razem. Klej spływał po ściankach kufra i wyglądało to po prostu
okropnie. Harry rzucił zaklęcie czyszczące i spróbował jeszcze raz. Tym razem
wszystko się udało. Po lewej stronie kufra umieścił rzeczy szkolne, a po prawej
ubrania czyli zużyte po Dudleyu szmaty, których i tak nie było za dużo.
Nadszedł czas ćwiczeń. Harry wykonał swój standardowy zestaw czyli 200
brzuszków, 100 pompek, ćwiczenia rozciągające oraz godzinę biegania ( 30 minut
trucht, 30 minut sprint). Po powrocie z biegania powtórzył jeszcze ćwiczenia
rozciągające, umył się i padł zmęczony na lóżko. Następnego dnia żeby zająć
czymś myśli zaczął czytać różne książki
do zaklęć i eliksirów. W końcu nastała 20:00 i rozległ się dźwięk dzwonka. Harry szybko
zbiegł na dół. W drzwiach stał Dumbledore, a Vernon nie chciał go wpuścić.
- Potter! Kto to jest? – zapytał wuj gdy tylko go
zobaczył.
- Albus Dumbledore, dyrektor mojej szkoły. Przyszedł
zabrać mnie na resztę wakacji, więc wpuść go z łaski swojej.
- Trochę kultury chłopcze – powiedział Vernon
przepuszczając Albusa.
- Witaj Harry. Gotowy do drogi?
- Jasne. Tylko przyniosę kufer – wbiegł po schodach i
po chwili był z powrotem na dole – Możemy iść.
- W takim razie złap mnie za ramię.
Harry wykonał polecenie i po chwili był na miejscu.
Dumbledore jak zwykle zniknął. Potter wszedł po cichu do domu by nie obudzić
portretu matki Syriusza. Zostawił kufer w korytarzu i skierował się do kuchni.
Kiedy był przy drzwiach usłyszał skrawek rozmowy swoich przyjaciół.
- Ale Hermino…
- Ron! Uspokój się! On zaraz tu będzie! Chyba nie
chcesz żeby coś usłyszał?
- Niech słyszy! Mam dość tego udawania! Nie mogę na
niego patrzeć! Ile razy ratowaliśmy mu życie, co? Podziękował nam chociaż raz?
Cały czas żyjemy w cieniu wielkiego pana Pottera!
- Ronaldzie Weasley! Siedzimy w tym całą trójką! Nie
jesteś jedyny. My z Ginny też mamy dość, ale obiecaliśmy dyrektorowi. Nie
możemy go teraz zawieść.
- Hermi! Tyle lat w tym siedzimy! Mam dość tego
donoszenia. Nie możemy odpuścić?
- Nie teraz. Harry jest nam potrzebny. Tylko on może
zniszczyć Tego-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać.
- Wiem, masz racje, ale ja…
Harry dłużej nie słuchał. To mu wystarczyło. Po cichu
wycofał się do wyjścia. Zmniejszył kufer i wyszedł z Kwatery, czując spływające
po twarzy łzy.
***…***
Siema Silver! Cieszę się że piszesz. Jest lepiej, o wiele lepiej. Czyta się o wiele płynniej, choć niekiedy używasz zbyt dużej ilości skrótów. Na przykład na początku, kiedy opieszale przedstawiasz co robi Harry. (Jeśli nie opiszesz sceny nie można jej zobaczyć, ani wyobrazić jej sobie). Weźmy na przykład ,,Ćwiczył regularnie co pięć godzin nawet w nocy''. Jasne, jest, zostało stwierdzone co Harry robił, tłumaczy wszystko. Jednak nie mogę tego zobaczyć, ani poczuć. (a przecież o to tu chodzi.) Jeśli napisałabyś choćby krótką scenę, gdy bohater jest w trakcie robienia czegoś i przedstawisz jego wysiłek za pomocą opisu np. jak rzeczywiście katuje się w środku nocy, wtedy wszystko rozkwitnie, i czytelnik poczuje dokładnie to co chcesz przekazać.
OdpowiedzUsuń{Wybacz, że cię pouczam ;_; ,, taka wredna natura}.
A i jeszcze jedno. Czy Harry nie ma przypadkiem na sobie namiaru? I rzuca w domu zaklęcie od tak sobie, choć jest to nielegalne dla niepełnoletnich czarodziejów?
Tak, czy inaczej. Czekam na następną część, mimo mojego marudzenia, jak zwykle ciekawi mnie dalszy ciąg. ;)
Pozdrawiam i weny życzę
Jellyson
Ps; wbijaj na GG, to pogadamy ;)
Szczerze mówiąc nie czuję tego opowiadania, czytam je z kamienną twarzą, a chyba nie o to chodzi chodzi. Brakuje kilku przecinków, jest kilka niejasności, ale najważniejsze jest to, że jest ciągłość.
OdpowiedzUsuńHejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, muszę przyznać, że mnie zainteresowało bardzo to opowiadanie, gdzie się teraz po dzieje, dokąd pójdzie...
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Zośka